Brain, don't do this to me!
*Oczami Harry'ego*
Po zejściu ze sceny pogadaliśmy trochę z chłopakami i okazali się naprawdę bardzo mili. Wszyscy byliśmy jeszcze trochę onieśmieleni, ale nigdy nie sprawiało mi problemu nawiązywanie nowych znajomości, więc dobrze się ze wszystkimi dogadałem. Mimo to w obecności Louis'a czułem się... dziwnie. Za każdym razem, kiedy przyłapywał mnie na tym, że mu się przyglądał uśmiechał się tak, że przekręcały mi się wnętrzności i płonąłem rumieńcem. Cholernie wkurzająca reakcja, muszę powiedzieć.
Długo zastanawialiśmy się z chłopakami jak możemy się spotkać, żeby poćwiczyć i poznać się trochę lepiej przed wyjazdem do domów jurorów, ale nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu pomyślałem o domu mojego ojczyma i natychmiast to zaproponowałem. Louis stwierdził, że to dobry pomysł, na co moje serce wykonało jakiś dziki taniec. Wszyscy ucieszyli się, bo było to mniej-więcej w takiej samej odległości od domu każdego z chłopaków. Wymieniliśmy się numerami telefonów, umówiliśmy na za trzy dni na miejscu i pożegnaliśmy. Kiedy już odchodziłem uśmiechnięty od ucha do ucha, że mamy tak wspaniałą szansę pokazać na co nas stać, ale też nieco przerażony myślą, że będę pracować z zupełnie sobie nie znanymi ludźmi Louis zawołał mnie do siebie.
-Wiesz, Harry... - zaczął uśmiechając się niepewnie, a ja zadrżałem słysząc jak cudowne moje imię brzmi w jego ustach. Właściwie, to w jego ustach wszystko brzmiało cudownie. Miał cudowny głos. Taki delikatny, kojarzył mi się z głosem anioła. Cholera, Styles, jesteś mistrzem porównań... -... pomyślałem sobie, że może wpadł bym dzień wcześniej i trochę Ci pomógł przed przyjazdem reszty... -spojrzał na mnie lekko speszony. -Oczywiście tylko, jeśli chcesz - dodał szybko przygryzając wargę.
"Oczywiście tylko, jeśli chcesz"?! Człowieku, czy ty na prawdę myślisz, że mógłbym nie chcieć?!
-Jasne, bardzo chętnie! - niemal wykrzyknąłem z radości szczerząc się jak kretyn. Cholera, jeszcze trochę i on nie będzie chciał nawet ze mną gadać, a co już mówić o przebywaniu pod jednym dachem. Opanuj się, udawaj normalnego i licz na to, że się nabierze. Dawanie sobie w myślach takich rad często mi pomagało, więc miałem nadzieję, że pomoże i tym razem. I chyba pomogło.
-Świetnie! - wykrzyknął niemal tak samo uradowany jak ja. Ale to jeszcze nic nie znaczy - skarciłem się w duchu. -No to do zobaczenia w niedzielę. - pomachał mi na pożegnanie i odszedł.
-Tak, do niedzieli. - wyszeptałem. Cała niedziela sam na sam z Louis'em, czy mogło być lepiej? Otóż mogło, ale o tym miałem przekonać się dopiero za dwa dni.
(...) Czas, który dzielił mnie do dnia, kiedy w końcu znów miałem go zobaczyć zleciał mi na niespokojnym oczekiwaniu, które tylko wzmagało we mnie uczucie samotności. Głupie, prawda? Znałem go dopiero jeden dzień, a już za nim tęskniłem.
Kiedy w końcu usłyszałem upragniony dzwonek do drzwi, poszedłem je otworzyć, a za nimi ujrzałem zarumienionego Louis'a (prawdę mówiąc, sam też wyglądałem pewnie jak burak) znów poczułem to dziwne mrowienie w brzuchu.
-Cześć, jesteś sam? - zapytał po chwili wzajemnego wpatrywania się w siebie. Pewnie tylko mi się przewidziało, ale przez chwilę wydawało mi się, że patrzy na mnie jak na ósmy cud świata. Nie, na pewno mi się wydawało.
-Tak, rodzice wyjechali jakieś dwie godziny temu. Wejdź. - odsunąłem się wpuszczając go do środka. Wszedł rozglądając się z zaciekawieniem i odstawił swoje torby. -Właściwie, to będziemy mieszkać w domku letniskowym, chodź, pokażę Ci. -dopiero kiedy po kilku krokach zdałem sobie sprawę, że trzymam go za rękę i ciągnę za sobą, a on zamiast iść wpatruje się w nasze złączone donie. Oderwałem się od niego i spuściłem wzrok na podłogę rumieniąc się od cebulek włosów aż po koniuszki palców u stóp.
-Przepraszam, nie wiem czemu to zrobiłem. - wyszeptałem nadal nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy.
-Nic się nie stało, Harreh. - odszepnął i znów złączył nasze dłonie. Cholera, od tego, w jaki sposób zdrobnił moje imię poczułem ucisk w podbrzuszu. No nie, serio?!
Uśmiechnąłem się i poprowadziłem go do małej drewnianej chatki, która przez najbliższy tydzień miała się stać naszym domem. Moim, Louis'a, Zayn'a, Niall'a i Liam'a. Położyliśmy jego bagaże na podłodze w przedpokoju. Oprowadziłem go po małym pomieszczeniu, po czym zaproponowałem wybranie się na zakupy w celu zapełnienia naszej lodówki. Zgodził się natychmiast posyłając mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, od którego zmiękły mi kolana.
Moje reakcje na jego widok były co najmniej dziwne. Nigdy wcześniej nie zachowywałem się w ten sposób przy którymkolwiek z moich kolegów. Dlaczego reagowałem tak właśnie na niego? Nie możliwe, że byłem... gejem. Cholera, przecież miałem już kilka dziewczyn! Co nie zmienia faktu, że nawet na żadną z nich nie reagowałem tak, jak na Louis'a. Nie, nie możesz być w nim zakochany! To C-H-Ł-O-P-A-K! Mózgu, nie rób mi tego! Potrzebowałem czasu, żeby to przemyśleć. A teraz zdecydowanie takowego nie posiadałem. Mieliśmy tylko kilkanaście godzin, żeby przygotować wszystko na przyjazd reszty.
Postanowiliśmy, że pójdziemy do Tesco. Kiedy byliśmy na miejscu wzięliśmy wózek i zaczęliśmy wrzucać do niego wszystko, co wydawało nam się konieczne, by przeżyć ten tydzień. A zdaniem Louis'a nawet apokalipsę zombie. Sprawiło nam to też dużo radości, bo oczywiście nie obyło się bez rzucania w siebie ręcznikami papierowymi i paczkami chipsów, a mnie jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, że nie mogę być już pewien swojej orientacji. Dużo podczas tego wyjścia rozmawialiśmy i Louis okazał się być wyjątkowo miły i wesoły, oprócz tego, że cholernie przystojny.
Kiedy wróciliśmy do domu roześmiani i obładowani zakupami było już grubo po siedemnastej. Wypakowaliśmy całe żarcie do szafek i lodówki, stwierdziłem, że czas napompować wszystkie materace, na których mieliśmy spać. Wyciągnęliśmy je z piwnicy i zabraliśmy się do roboty. Po kilkunastu minutach Luiso'owi zaczęło się wyraźnie nudzić, bo tylko szukał wzrokiem co może zrobić, żeby rozbawić nas obu. Po chwili znalazł, a było to dziubanie mnie palcem w żebra. Natychmiast przerwałem dotychczasową robotę aby mu oddać i z zadowoleniem zauważyłem, że ma łaskotki. Wykorzystałem to w perfidny sposób i już po chwili dusił się i zwijał ze śmiechu na podłodze.
-Harry... proszę, przestań! - powiedział błagalnym tonem w przerwach między wybuchami śmiechu starając się złapać oddech. -Błagam, już... już nie będę!
-Owszem, nie będziesz, bo nie dasz rady podnieść się z podłogi - odparłem szczerząc się i pochyliłem się nad nim łaskocząc go coraz bardziej.
A wtedy on zrobił coś, co natychmiast powstrzymało moje ręce.
A nawet pracę mojego serca.
Po prostu przyciągnął mnie do siebie i naparł wargami na moje usta.
______________________________________________________
Witajcie! Najmocniej przepraszam, że dodałam rozdział drugi (z którego jestem szczerze mówiąc całkiem zadowolona) dopiero teraz, ale jestem w szpitalu i nie bardzo mam kiedy pisać. Spięłam się i dodałam go, bo jest dzisiaj szczególna data dla Directionerek, a dokładniej 23 lipca. Co oznacza, że dokładnie 3 lata temu powstało One Direction. Jestem z tych pięciu debili tak dumna, jak dumna nie byłam jeszcze nigdy. A wracając do bloga, to chciałam podziękować wszystkim, którzy czytają moje wypociny i tym, którzy je komentują. Wasze pochwały wiele dla mnie znaczą, więc liczę, że będzie ich coraz więcej. Choć, jak już wspominałam, wszelkie słowa uzasadnionej krytyki też są mile widziane. Dzisiaj taki mały szantażyk - 5 komentarzy i dodam rozdział trzeci. Kolejna sprawa, to szczere przeprosiny za to, jak zakończyłam ten. Naprawdę, nie zabijajcie mnie za to, chciałam coś po prostu zostawić na później :P Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, ale trudno. Mam nadzieję, że wytrwale poczekacie na następny post. xxStylinson
Świetny rozdział czekam na następny ;**
OdpowiedzUsuńJesteś w szpitalu? Co się stało? Mam nadzieje, że szybko wrócisz do zdrowia :*
OdpowiedzUsuńA rozdział wspaniały! I te zakończenie dsvkhsjglosnvjahxsbncwjodbvjmsvomsngrv CZEKAM NA NASTĘPNY *_________________*
Teraz jest już w porządku, po prostu mam rehabilitację ;) Dziękuję :*
UsuńBoooski nie moge doczekac sie nastepnego ;**
OdpowiedzUsuńOch, proszę, dodaj trzeci rozdział :) Jest świetny ♥
OdpowiedzUsuńDodaj next <3
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, czekamy na trójkę :)
OdpowiedzUsuńHej ;) Wpadniesz do mnie na bloga?
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, skomentuj, dodaj się do obserwatorów.. Odwdzięczysz się tym samym ;) obiecuje ;)
spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com
operacja-1d.blogspot.com
Alex
Kiedy następny? *.* Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńWłaśnie powstaje, dodam jutro ;) Dziękuję :* xxStyinson
Usuńno i nie ma :( będe płakać
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, już dodaję :( xxStylinson
Usuń